Wakacje - Na badania!
Gośka posłusznie wykonała polecenie i już po chwili jechały korytarzem we wskazanym kierunku.
– Ale super. On pędzi jak szalony! – krzyknęła rozbawiona Magda, która jako pierwsza popychała pojazd. – Patrzcie, można robić nim nawet piruety.
– Przestań, bo mnie przewrócisz – kwękała Gośka, skacząc na pędzącym wózku.
– Spokojnie, panuję nad sytuacją.
W tym samym monecie koło wózka zahaczyło o stojącą pod ścianą ławkę. Ta, nie wiedzieć czemu, obróciła się, zahaczając o szprychy. Wózek gwałtownie zakołysał się, zawirował wokół własnej osi
i przewrócił. Straszliwe „Auuuuu!!!” rozległo się po całym korytarzu. Gosia leżała na ziemi jak długa, trzymając się za nogę.
– Pomogę ci – powiedziała usłużnie Magda.
– Nie dotykaj mnie nawet! Nie zbliżajcie się do mnie, potwory!
– Nie histeryzuj, wyluzuj. Nic ci przecież nie będzie.
– Auuuu! – jęczała nadal Gośka.
– Przestań udawać i trzymać się za zdrową nogę!
– A teraz ta noga boli mnie bardziej niż tamta! – Gośka niezdarnie usiłowała wstać, ale za każdym razem lądowała ponownie na podłodze. – Dobra, pomóżcie.
– A nie mówiłam, że trzeba ci pomóc? – z satysfakcją powiedziała Magda i pochyliła się nad koleżanką.
– Może ty jej już lepiej dziś nie dotykaj? – powiedziała Zuzia i zbliżyła się do wyraźnie mniej zestresowanej Gosi.
– Gosiu, wsiadaj, kareta zajechała – żartowała Magda.
– Weźcie ją stąd, bo jej przywalę – zagroziła rozsierdzona Gośka.
– To będziesz miała dodatkowo chorą rękę, a to już chyba trochę za wiele jak na jeden dzień – powiedziała Magda, ale na wszelki wypadek odsunęła się na bok.
Chwilę później, gdy sytuacja została opanowana, powoli jechały korytarzem.
– Słuchajcie, a gdzie my właściwie jesteśmy?
– Miałyśmy skręcić w prawo.
– Nie, w lewo.
– Ależ skąd, miało być w prawo, a drzwi miały być na lewo.
– Może wróćmy i spytajmy?
– A którędy mamy wrócić?
Rozejrzały się, bezradnie drapiąc się po głowach. Żadna z dziewczyn nie pamiętała, z której strony przyjechały.
– Już wiem! – zawołała radośnie Karolina. – Zaraz się znajdziemy!
Pozostałe spojrzały na nią zaciekawione
– Zostawiałaś ślady w postaci okruszków chleba albo niteczek?
– Mam coś o wiele lepszego. To jedyna rzecz, która nie została w mojej walizce. - Z kieszeni wyciągnęła kompas. Zuzia parsknęła śmiechem.
– Z czego się śmiejesz?
– Zapytaj raczej: „z kogo?”.
– No to, z kogo? – spytała Karolina.
– Z ciebie oczywiście.
– Ze mnie? A to niby czemu?
– Co z tego, że będziemy wiedziały, gdzie jest północ? Czyżby na twoim magicznym kompasie były strzałki do poszczególnych gabinetów?
– To sama znajdź lepsze rozwiązanie – Karolina prychnęła urażona i schowała urządzenie z powrotem do kieszeni.
Na szczęście na korytarzu pojawiła się sylwetka znajomej już pielęgniarki.
– Co wy tak długo robicie? Przecież czeka na was lekarz. Wracajcie natychmiast.
– Bo my się zgubiłyśmy... – powiedziała cicho Magda, głosem prawdziwego anioła. Jednocześnie słodko się uśmiechnęła i spuściła niewinnie oczy.
– No dobrze, skoro tak, to pokażę wam drogę powrotną.
– Ale... – zaczęła nieśmiało Zuzia.
– Dość zwiedzania na dziś. Proszę za mną.
Dziewczęta pchały posłusznie wózek. Po pokonaniu kilku zakrętów znalazły się z powrotem przed gabinetem lekarza.
– Proszę do środka! – rozległ się donośny głos medyka.
Pielęgniarka przechwyciła rączki wózka i wtoczyła go do gabinetu.
– I nie rozrabiajcie już więcej – powiedziała, grożąc palcem.
Dziewczęta posłusznie podreptały za pielęgniarką.
– Czas na wenflon – powiedziała szpitalna siostra.
– O, nie! Ja się nie zgadzam! – protestowała Gośka.
– Niech pani jej nie słucha – powiedziała Zuzia.
– Połóż tu rękę na chwilę – rozkazała pielęgniarka.
– Ale... – wyjąkała Gosia.
– Żadnego „ale”. Kładź tu rękę. Nie mam żadnej igły, chcę ją tu tylko widzieć.
Gośka ze strachem spełniła prośbę. W tym samym momencie pielęgniarka, z nadspodziewanie dużą szybkością, chwyciła za dziewczęcy nadgarstek i przymocowała Gosię paskiem do oparcia. Wprawnym ruchem ręki zapięła klamry na obu rękach i dziewczyna w zasadzie przestała się ruszać.
– No to teraz wenflon.
– Ale pani miała nie mieć igły.
– No i nie miałam. Ale teraz już mam – uśmiechnęła się nieco złośliwie pielęgniarka.
– Nie, proszę – jęczała Gośka. – Niech mi pani tego nie robi.
– To dla twojego dobra, dziecko. Gdybyś tak nie rozrabiała, to byś miała całą nogę i nie byłoby problemu teraz z zastrzykiem.
– Ale to one rozrabiały, to im trzeba dać ten zastrzyk – powiedziała, wskazując na uśmiechające się niewinnie koleżanki.
Nie zważając na protesty, pani w końcu wykonała swoje zadanie. Wbiła wenflon, owinęła bandażem i nie podnosząc wzroku, powiedziała:
– Możesz się już ruszać, słyszysz?
Ręka Gosi jednak ani drgnęła. Pielęgniarka spojrzała na nią i tym razem ona pobladła:
– No nie. Teraz ta mi zemdlała. Co za dzień!
Tymczasem na sąsiedniej kozetce dochodziła do siebie Ariana.
– Co jej się stało? – spytała, pokazując na leżącą koleżankę.
– To samo, co tobie – warknęła pielęgniarka.
– Też ugryzł ją pająk?
– Przestańcie w końcu tyle gadać, bo zaraz zakleję wam plastrem buzie. Tu się w ogóle nie da pracować! – zagrzmiał głos lekarza. – Z resztą, już chyba czas najwyższy zobaczyć te wyniki, nieprawdaż?
– No właśnie, trzeba w końcu zrobić te zdjęcia.
Pielęgniarka i lekarz pomału obrócili głowy w stronę Magdy.
– Co? Jakie znowu zdjęcia?
– To pan nie wie, jakie kazał zrobić? To dziwne, bo przecież pan jest chyba specjalistą?
– Ja kazałem zrobić prześwietlenie, i to dawno temu.
– Ale...
– Jakie „ale”? Gdzie jest wynik?
– Wynik? Wynik czego?
– Prześwietlenia!
– Niestety nie było żadnego prześwietlenia – oznajmiła z rozbrajającą szczerością Magda.
– Siostro? Może siostra mi wyjaśni, o co tu chodzi?... – zawołał lekarz.
– Ja spotkałam je w korytarzu, kiedy wracały z rentgena...
– Zatem wracałyście... – powiedział lekarz, groźnie spoglądając w stronę dziewczyn.
– Ale my wcale nie wracałyśmy, my dopiero tam jechałyśmy...
– Siostro! Dlaczego one tam nie dojechały?
Siostra, wyraźnie rozzłoszczona, spojrzała na dziewczyny:
– Słyszałyście pana doktora? Dlaczego nie dojechałyście na badanie?
– Bo one nie pozwoliły mi użyć kompasu..
– Czy siostra ma coś od bólu głowy? – spytał, wtrącając, lekarz i złapał się za skronie.
– Mnie też boli głowa – powiedziała Ariana. – Ja też poproszę.
– A ja bym chciała kanapkę – oznajmiła Magda.
– Cisza w końcu! – wrzasnął lekarz do dziewcząt. – Siostro!...
– Ja mam być cicho? – zapytała skonfundowana pielęgniarka.
– Nie! Powiedziałem „siostro”, bo chciałem coś dodać...
– Ja też chciałam coś dodać, siostro – wtrąciła Magda.
– Nie jestem twoją siostrą! – oburzyła się pielęgniarka.
– To dlaczego lekarz do pani tak mówi?
– Bo jestem JEGO siostrą!
– Wy już sobie dziewczyny idźcie do domu, a zostają tylko te dwie chore – przerwał dyskusję lekarz.
– Jakie chore? Ja jestem całkiem zdrowa – próbowała bronić się Ariana.
– Przed chwilą mówiłaś, że boli cię głowa.
– Ależ skąd, już mi przeszło.
– Bez dyskusji! Obie jadą na prześwietlenie i zostają do jutra w szpitalu. Co dalej, zobaczymy jutro – powiedział ostatecznie lekarz i najwyraźniej żarty się skończyły, bowiem z groźną minął wskazał palcem na drzwi i zaczekał cierpliwie, aż przyjaciółki opuszczą pokój. Dziewczęta zdążyły się jeszcze pożegnać i z nieco stropionymi minami wyszły na korytarz.
– No to idziemy – wzruszyła ramionami Magda i jako pierwsza podreptała w stronę wyjścia.